Nowoczesny sport stawia obecnie przed profesjonalistami ogromne wymagania. Nie ma co ukrywać, rozwój technologii znacznie pomógł w przekraczaniu kolejnych barier, lecz nie on sam jest tego przyczyną. Pojawiają się więc pytania, gdzie jest limit i kres możliwości człowieka? Czy to już ten moment, w którym nie zrobimy postępu? Trudno sobie wyobrazić na nowo takie fenomeny jak Usain Bolt w lekkoatletyce, czy też Leo Messi w piłce nożnej. Jaka będzie zatem przyszłość białego sportu?
Kiedyś, a dziś
Nie ma co ukrywać, nieustanny postęp generuje nie tylko widowiskowość, ale i rozwój dyscypliny. W każdej erze trafiają się fenomeny, które przebijały “szklany sufit” i gdy wydawało się, że już nic lepszego nas kibiców nie spotka, to zawsze okazywało się, że jednak eksperci się mylili. Rod Laver, Mats Wilander, Boris Becker czy też tenisiści z naszej epoki jak Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djoković – wszystkich ich łączy przekraczanie barier.
Patrząc na nowoczesny tenis, to nie można nie zachwycać się jednoręcznym bekhendem Szwajcara, umiejętnością prowadzenia wymian przez Nadala, jego inteligentną grą oraz umiejętnością podkręcania piłki. Novaka Djokovicia cenimy za doskonałą defensywę, ofensywę oraz gibkość.
Dzisiaj, aby być na topie, sam trening tenisa nie wystarcza, a przygotowanie fizyczne staje się koniecznością. Bez niego nie ma możliwości, aby w 4 czy 5 secie turnieju wielkoszlemowego, które mogą ciągnąć się godzinami, ciągle być w stanie zachować jakość i skuteczność zagrań.
Skąd się biorą takie fenomeny? Obecne przygotowanie fizyczne w tenisie opiera się na treningach koordynacyjno-szybkościowych, wydolnościowych, siłowych, stabilizacyjnych oraz kształtujących gibkość. Nic więc dziwnego, że właśnie po tak ciężkich treningach można rozegrać długą batalię, jak miało to miejsce podczas finału Australian Open 2012, w którym to Djoković pokonał Nadala w 5 setach, po aż 5 godzinach i 53 minutach. Jest to najdłużej trwający finał Wielkiego Szlema w historii.
Nowoczesny tenis stawia zawodnikom szereg drakońskich wymagań. Profesjonaliści dawnej epoki nie mieli za sobą sztabów medyków, fizjoterapeutów, psychologów, strategów, dietetyków, nie badali się pod kątem nietolerancji, alergii i nie mieli surowo rozpisanego planu dnia.
Dieta legendarnego zawodnika Jimmy Connors’a była nieco inna od tego co spotkać można na stołach obecnie najlepszych zawodników. W jednym z wywiadów powiedział, że na około 3 godziny przed meczem jadał dwa hambuergery w bułce, które popijał trzema szklankami Coli. Były to lata 70/80 ubiegłego wieku.
Wówczas tenis był mniej fizyczny, ponieważ na kortach dominował styl serw & wolej, ale te czasy dawno mineły. Oprócz tego technika zawodników uległa sporej zmianie, a wydajność ruchów wzrosła. Piłki “latają” szybciej, toteż trzeba być wybitnie sprawnym, aby móc dobiec w dane miejsce na czas. Efektem tych zmian była naturalna potrzeba podniesienia wydolności i sprawności profesjonalnych graczy, ponieważ w zawodach z najwyższej półki to często niuanse decydują o końcowym wyniku.
Coraz większa wiedza o ciele
Zwracając uwagę na to, co się działo jeszcze kilkanaście lat temu w tenisie, a dziś, wniosek jest bardzo prosty – długowieczność jest w cenie. Patrząc na wielkich mistrzów dawnych lat jak Emerson czy Laver, którzy potrafili zdobywać tytuły wielkoszlemowe po 30-tce, a obecnych członków Wielkiej Trójki (Nadal, Federer, Djokovic) widać ogromną różnicę w “przebiegu” ciał dzisiejszych trzydziestolatków.
Być może to dzięki rozwojowi medycyny, fizjoterapii i stosowaniu wiedzy z zakresu wspomagania regeneracji organizmu po wysiłku, są oni w stanie dalej konkurować na najwyższym poziomie. Wszystko ma jednak swoją cenę, ponieważ w ostatnich latach zarówno Nadal jak i Federer musieli odpuścić sporo ważnych turniejów, właśnie ze względu na konieczność wyleczenia różnej maści kontuzji.
Kiedyś kontuzja, jaką było zerwanie więzadeł była wręcz wyrokiem kończącym karierę. Dziś po dłuższym okresie rekonwalescencji można wrócić do bardzo dobrej dyspozycji. Tenis jest sporem, do którego uprawiania potrzeba być prawdziwym atletą. Patrząc jednak na Hiszpana i Serba, można odnieść wrażenie, że są to prawdziwe roboty, bo Federer jest już graczem, który w ostatnich latach ma coraz większe problemy ze zdrowiem i odpuszcza niektóre turnieje. Nie ma co się temu dziwić – wiek robi swoje i pomimo ciągłego “oszukiwania” biologii i wydłużania karier, to jednak (jeszcze) upływu czasu nie zatrzymamy.
Martwiącym jest fakt, że coraz to więcej młodych tenisistów również musi pauzować, ze względu na kontuzje, które są wśród nich obecnie plagą. Sam miałem okazję obserwować jednego z młodych bo zaledwnie trzynastoletnich zawodników, który non-stop musiał pauzować ze względu na wodę pojawiającą się w jego kolanie. Wielu z nich chce trenować jak profesjonaliści, ale nie posiadają takiego zaplecza medycznego, brak im świadomości na temat limitu możliwości ich ciał lub zwyczajnie go ignorują. Jakie będą długoterminowe konsekwencje takiego zachowania? Ciężko jednoznacznie stwierdzić…
Z upływającym czasem dowiadujemy się coraz więcej o naszym ciele. Najlepsi tenisiści mają sztaby fizjoterapeutów, medyków, którzy na bieżąco są z nowinkami technologicznymi. Ilość kontuzji z którymi zmagają się obecnie zawodnicy może sugerować, że jesteśmy już bardzo blisko osiągnięcia limitu ludzkich możliwości. Bardzo wymowny obrazek znalazłem kiedyś w internecie, który pokazuje wszystkie kontuzje Rafy, których jak się okazuje, było więcej niż wygranych przez hiszpana Wielkich Szlemów.
Co będzie dalej?
Na takie pytanie ciężko jest jasno odpowiedzieć. Warto zauważyć, że Nadal i Djoković mają coraz większe problemy ze zdrowiem i zdarzają się sytuacje, w których muszą się wycofywać nawet z turniejów wielkoszlemowych. Pokazuje to, że nawet najnowocześniejsza aparatura medyczna, całkowicie rozpisany plan dnia i surowa dieta, nie jest w stanie powstrzymać ich przed kontuzjami.
Na pytanie, co dalej, trudno jest odpowiedzieć jednoznacznie. Pozwolimy sobie jednak na zauważenie jednego trendu. Nawet pomimo upływającego czasu i coraz większych problemów ze zdrowiem, patrząc na całokształt Nadal i Djoković i Federer to najlepsi zawodnicy w ATP. Młodzi jak Shapovalov, Rublev czy Zverev mają jeszcze sporo do nauki, chociaż szybko zbliżają się do czołówki i powoli zaczynają przejmować “pałeczkę” w rankingach.
To co wydarzy się dalej w dużej mierze będzie zależeć od postępów w medycynie, metod zapobiegania kontuzji, idywidualnej diecie opartej na tolerowanych produktach i zachowaniu balansu między ilością sesji treningowych, a odpoczynkiem. Z ciekawością będziemy patrzeć w przyszłość, zastanawiając się czy za naszego życia spotka nas coś jeszcze bardziej zaskakującego jak topowych trzech “dziadków” tenisa mających na swoim koncie po 20 wielkoszlemowych tytułów, każdy.
Koniecznie odwiedź nasze kanały społecznościowe:
Add Comment